sobota, 15 października 2016




PARÓWKOWE MUMIE


Z której strony by nie spojrzeć w kalendarz to wielkimi krokami zbliża się Halloween.
W Polsce ciągle mało popularne, w Czechach coraz bardziej świętowane. Oprócz czekoladowych Mikołajów, aniołków i diabłów ( tak, tak- te trzy figurki są w Czechach takim must have ;), są również dynie, nietoperze, pająki i wszelkiego rodzaju inne rzeczy związane ze straszeniem.
My do malowania i wycinania dyni jeszcze nie doszliśmy, ale stwierdziliśmy, że od czegoś trzeba zacząć i przez najbliższe dni będziemy starały się zrobić coś związanego z Halloween.

Pokazałam dzisiaj Idze kilka zdjęć i zapytał co chce zrobić.
Wybór padł na parówkowe mumie. Wiem, wiem.. Nie są zdrowe, nie mają jakiś wartości, ale!!!!
Ale zabawy było z nimi tyle, że Iga sama przyznała, że są super i że naprawdę świetnie się bawi.
A ile radości było jak mogła po kolei odkrawać nogi i ręce, czy też odwijać "bandaż" :)..
Mamy nadzieję, że Was również to zainspiruje!



Kochani- co do składników, to nie ma się co rozpisywać- potrzebne są parówki i ciasto francuskie.
Robicie nóżki, rączki i owijacie cienkimi paseczkami ciasta.
Dziecinnie proste, dlatego Iga była w siódmym niebie, że nie musiałam przy niej stać, tylko miała we wszystkim wolną rękę. 








Na sześć parówek, które robiliśmy, wyszło tylko pół opakowania ciasta.. Cóż..
Coś trzeba było z tym zrobić. Iga- jak każde dziecko i łasuch w jednym wymyśliła, że zrobimy oczywiście coś na słodko.
Otworzyłyśmy malinowy dżemik prosto z plantacji truskawek, malin i jeżyn ( w życiu nie jadłam pyszniejszego) i Iga sama machnęła parę ciasteczek. Nie są piękne, nie są idealne, ale dla Nas są to te najlepsze ciasteczka na świecie. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz