poniedziałek, 24 października 2016



MUFFINKI CZEKOLADOWE

Z CZEKOLADĄ MILKA



Jakby to powiedzieć.. temat Halloween nad aktualny, więc my też cały czas w nim siedzimy.
Ostatnio jak wiecie były jabłkowo- cynamonowe muffinki. Bardzo dobre w smaku, dla niektórych może trochę zdrowsze- wiadomo- jabłko to samo zdrowie ;).
Teraz wracamy do tego co misie lubią najbardziej- muffinki czekoladowe.
W zasadzie to Iga wybrała, bo dałam jej wybór- albo czekoladowe babeczki albo ciasto marchewkowo- dyniowe. 
Ja głupia oczywiście liczyłam na to drugie, ale chyba moje dziecko nie jest tak idealne jak sądzę i da się skusić na czekoladę ;)
Nie chciałam jednak tak tylko nasypać kakaa do ciasta i ot- mamy muffinke. 
Traf chciał, że jak zwykle pod ręką była czekolada ( co za przypadek ).
Stwierdziłyśmy więc, że na pewno ciastek nie zniszczy a wręcz przeciwnie- w jakiś sposób zrobi je jeszcze lepszymi. 
Wybór padł na czekoladę jogurtową, bo wszyscy ją u Nas uwielbiają.

Od razu mówię- wyszło pysznie. Na przekroju można zauważyć, że część czekolady jest na górze i wydaje się, że jest surowe ciasto, ale to część czekolady. Nadzienie zostało na dole i po ugryzieni czujecie mocną czekoladę ( to akurat od kakaa) i lekko kwaskowate- idealnie :) !!


SKŁADNIKI:
  • 1 szklanka cukru
  • 1,5  szklanki mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 0,5 szklanki mleka
  • 1/4 szklanki dobrego ciemnego kakaa
  • 3 jajka
  • 0,5 kostki miękkiego masła ( margaryny)
  • czekolada jogurtowa milka

Od razu powiem, że ja miałam masło raczej twarde niż miękkie, ale pokroiłam na małe kawałki i włożyłam na chwileczkę do mikrofali. Część się rozpuściła całkowicie, część po prostu zmiękła a ciasto się udało, więc myślę, że w razie "w" możecie śmiało też z tego sposobu skorzystać.
W misce rozmiksować lekko jajka, dodać cukier i masło. Miksować do chwili otrzymania puszystej masy. Wsypać przesianą mąkę z proszkiem i kakao. Powoli mieszać, żeby wszystko nie było białe ;).
Kiedy już jesteśmy pewni, że większość wmieszała się do ciasta, dolewamy mleko i miksujemy, do momentu całkowitego wymieszania się wszystkich składników. Do każdej papilotki wlać około łyżki ciasta, ułożyć kosteczkę czekolady, przykryć jeszcze jedną łyżką. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 st i piec ok 20 min. Jak będziecie sprawdzać co wbijajcie patyczek w bok muffinka, bo możecie się lekko wystraszyć ( jak ja), kiedy okaże się, że patyczek jest całkiem mokry. Oczywiście jest to spowodowane kostką czekolady ;).

Jako krem pod masę cukrową użyłam najzwyklejszego kremu: masło, mascarpone, cukier puder- w zasadzie tak samo jak przy poprzednich. 




I nie pytajcie ile spędziłam czasu przy robieniu pajęczyny ... nigdy więcej ;)


piątek, 21 października 2016

JABŁKOWO-CYNAMONOWE 

MUFFINKI (NIE TYLKO)

NA HALLOWEEN

Muffinki kochają wszyscy. Obojętne czy obłożone kremem, czy masą cukrową, lukrem czy cukrem pudrem..
Mają w sobie coś co nie pozwala nam się im oprzeć. 
W zasadzie chyba nie do końca wiadomo skąd pochodzą, ale najbardziej popularne są w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie a jeżeli chodzi o Europę to w Wielkiej Brytanii. 
Do Nas nie wiadomo kiedy dotarły, ale jedno jest pewne- podbiły Nasze serca.
W internecie pełno jest przepisów na różnego rodzaju babeczki, jedne bardziej drugie mniej wymyślne. Natomiast nic nie może się równać z ich ozdabianiem- w zasadzie to już nie cukiernictwo, ale prawdziwa magia. Mi jeszcze daleko, ale staram się jak mogę, więc poświęcam temu coraz więcej czasu.
Ty razem są to babeczki ozdabiane motywami Halloween, bo jak wiadomo- zbliża się wielkimi krokami i myślę, że w wielu domach będzie jakaś mała imprezka dla dzieciaków ;)



SKŁADNIKI:
  • 2-3 średniej wielkości jabłka
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 szklanka cukru
  • 2 szklanki mąki
  • 1 proszek do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 szklanka oleju
  • 1 szklanka kefiru ( ewentualnie 3,5% mleka)
  • 2 jajka
KREM:
  • 12 dag masła
  • 15 dag serka mascarpone
  • 3 łyżki cukru pudru
  • opcjonalnie pół łyżeczki cynamonu ( dla podkreślenia smaku)
Jabłka obrać ze skórki, zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Dodać do nich łyżeczkę cynamonu i cukier- dokładnie wymieszać i pozostawić na ok 15- 20 min. W międzyczasie do dużej miski przesiać mąkę, proszek i sól. Dokładnie wymieszać. Powoli dodawać pozostałe składniki. Wymieszać rózgą. Na koniec dodać jabłka z cukrem razem z sokiem, który puściły. Piec ok. 20-25 min w 175 st.
W miedzy czasie  zrobić krem: do miski włożyć masło, wsypać cukier puder i mascarpone. Wszystko dokładnie zmiksować. Potem w zależności od Waszej fantazji można dodać do niego barwnik a potem już tylko czarować. Ja podałam tylko kilka propozycji, ale Wy możecie robić cokolwiek.








ZUPA Z ZIELONEJ SOCZEWICY Z GRZYBAMI

I SUSZONYMI ŚLIWKAMI


Myślę, że w Polsce soczewica jest nadal mało znana. A jeżeli ktoś już słyszał to raczej o czerwonej/pomarańczowej. Wydaje mi się, że jest to związane z tym, że nie mamy na nią pomysłu. 
U Nas ciągle jednak na pierwszym miejscu są ziemniaki, ewentualnie kasze.
Ja nauczyłam się jeść ją w Czechach, gdzie podawana jest jako kysela cocka, czyli w dosłownym tłumaczeniu- kwaśna soczewica.
Powiem szczerze, że niezbyt przypadła mi do gustu, ale za punkt honoru postawiłam sobie, żeby spróbować zrobić ją po swojemu.

Z reguły robię ja jako dodatek do mięsa np. albo zamiast kaszy czy ryżu do gulaszu. 
Na przepis na tę zupę natknęłam się kilka lat temu i robię ją regularnie kilka razy w roku. 
Jest o tyle ciekawa, że dodaje się do nich suszone śliwki co daje naprawdę fajny smak.







SKŁADNIKI:

  • ok. 1 szklanki zielonej soczewicy
  • garść suszonych grzybów
  • ok. 10-15 suszonych śliwek
  • 1-2 ziemniaki
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • mleko
  • śmietana słodka
  • mąka
  • liść laurowy
  • sól
  • pieprz
  • ocet
  • masło 
  • 2 kostki rosołowe
Soczewicę przepłukać na sicie. Wsypać do garnka, zalać wodą tak, żeby przykryła do wysokości ok 2 cm. Dodajemy liście laurowe, kostki,sól. Zaczynamy gotować.  Po ok 5-10 min dodać pokrojone śliwki, grzyby i pokrojonego w kostkę ziemniaka. W miedzy czasie jak się będzie gotować zupa, zrobić zasmażkę. W garnku z grubym dnem rozpuścić 2 łyżki masła, dodać pokrojoną w kostkę cebulę- zeszklić. Dodać pokrojony w plasterki czosnek. Zasypać mąką, wymieszać. Zalać mlekiem, dolać śmietanki i dokładnie wymieszać, żeby nie powstały grudki. Kiedy soczewica będzie miękka, wlać do niej zasmażkę. Jeżeli będzie za gęsta, dolać wody. Doprawić pieprzem, maggi i octem.

Dla mnie ta zupa od początku była i jest fenomenalna i polecam każdemu, kto szuka nowego smaku.


wtorek, 18 października 2016




ZUPA KREM Z DYNI


Przepisów jesienno- halloweenowych ciąg dalszy.
Chyba nic bardziej się nie kojarzy z okresem jesiennym jak dynia. 
Ja najbardziej lubię dynię hokkaido.
Nie wiem od czego to się zaczęło, ale ta jakoś najbardziej mi przypasowała. 
A biorąc pod uwagę ile ma wartości odżywczych, witamin, mikro-  i makroelementów to powinniśmy ją jeść zdecydowanie częściej niż to robiliśmy do tej pory.
Co się witamin tyczy, to posiada ona witaminy: A (beta- karoten), wit. z grupy  B, PP, E, żelazo, potas, fosfor. Nie możemy też zapomnieć o tym, że jest nisko kaloryczna, ale sycąca, więc idealna na taką pogodę jak teraz- zasyci, ale bez zbędnych wyrzutów sumienia.

Zupę z dyni robiłam już kiedyś, ale jakoś mnie nie zachwyciła. 
Teraz zabrałam się do niej tylko dlatego, że poprosiła mnie o to Iga ( a wiadomo- życzenia chorego się spełnia ;). Poza tym stwierdziłam, że mogę zrobić troch zupy, a resztę po prostu upiec :).
  
Jak pewnie wiecie- na internecie jest pełno różnych przepisów. Bardziej lub mniej przekombinowanych. Ja nie chciałam przygasić smaku dyni żadnymi dodatkami, choć kusiło mnie dodać kurkumę, imbir czy gałkę muszkatołową..
Powstrzymałam się jednak i zrobiłam zupę najprościej jak tylko się dało.



SKŁADNIKI:
  • 1 mala dynia hokkaido
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  •  sól
  • pieprz
  • masło
  • olej
  • pestki dyni
  • słonecznik solony
W garnku z grubym dnem rozpuścić łyżkę masła i 2 łyżki oleju. Dodać drobno pokrojoną cebulę, podsmażyć. Dynię pokroić w drobną kostkę ( ja obrałam ze skórki, ale oczywiście nie jest to konieczne). Dodać do cebuli. Chwilę smażyć, posolić. Podlać wodą, tak, żeby wody było ok 2 cm nad dynią i gotować ok. 30 min. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek. Wszystko zmiksować. Pieprzu do zupy w ogóle nie dodawałam. Po rozlaniu na talerz udekorować upieczonymi w piekarniku kawałkami dyni, pestkami dyni i słonecznikiem. Posypać świeżo mielonym pieprzem i odrobiną soli.



poniedziałek, 17 października 2016



MUFFINKI ŚNIADANIOWE Z CHLEBA TOSTOWEGO

NADZIEWANE PAPRYKI NA HALLOWEEN

SPAGHETTI

 

Moje kochane dziecię w końcu wróciło i od razu ruszyło do akcji. 
Chyba brakowało jej gotowania ze mną, bo od razu zabrałyśmy się za gotowanie. Generalnie przyjechała z kaszlem i z jej humorem bywało rożnie, więc i gotowanie trzeba było tak urozmaicić, żeby jej się nie nudziło, ale też, żeby mi nie jęczała, że coś jest dla niej za trudne.  

Tak jak obiecałam ostatnio- będziemy robić rzeczy związane z Halloween, bo będzie już za niecałe 2 tygodnie. Tym razem zrobiłyśmy faszerowane papryki z wyciętymi buźkami tak jak robi się to z dyniami. Lepszy efekt byłby, gdyby papryki były pomarańczowe, niestety jak na złość nigdzie nie mogłam znaleźć. Stwierdziłam więc, że zrobimy z żółtych- w końcu cała zabawa to wycinanie oczu i buziek.


SKŁADNIKI:
  • 3 papryki
  • ok. 30 dag  mięsa mielonego wołowego
  • 1 torebka ryżu
  • sól
  • pieprz
  • olej
  • oregano
  • cebula
  • czosnek
Ryż ugotować. Cebulę pokroić w kosteczkę, podsmażyć na oleju, dodać czosnek, mięso, doprawić. Chwilę podsmażać, wymieszać z ryżem. Z papryk odciąć "czapki" z ogonkami. Wyciąć oczy, nosek, buzię, napełnić mięsem z ryżem. Ułożyć w naczyniu żaroodpornym lekko wysmarowanym olejem, przykryć i piec ok. 35 min. w  200 st.










---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Niedzielne czy też sobotnie śniadanko to robota dla Igi- zawsze ona się tym zajmuję, ale jak wspomniałam- nie do końca miała siły, więc pomogłam jej trochę. 
Kiedyś już dawałam tutaj przepis na muffinki jajeczne, tym razem troch je zmodyfikowałam i zrobiłam je w chlebie tostowym :)
Wyszły chyba jeszcze lepsze niż te z samych jajek. 
Dodam tylko, że na polskich jajeczkach i z polską kiełbaską.



SKŁADNIKI:
  • 12 kromek chleba tostowego
  •  1 parówka
  • kilka plasterków chudego boczku
  • 1 kiełbasa myśliwska
  • kawałek czerwonej papryki
  • cebula
  • żółty ser
  • koperek/pietruszka
  • 2 jajka
  • mleko
  • sól
  • pieprz
 Z kromek chleba wyciąć koło, rozwałkować. Włożyć do wysmarowanej foremki na muffinki, do środka włożyć pokrojone: cebulę, paprykę i wędliny ( lub jeżeli chcecie to wszystko inne na co macie ochotę). W miseczce wymieszać jajka z mlekiem, solą i pieprzem. Wlać do foremek, na górę posypać żółtym serem i koperkiem/pietruszką. Pieczemy ok 15-20 min. w 180 st.






 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Niestety dziś się okazało,że Nasza Myszka ma zapalenie płuc, więc cały dzień mamy poprzestawiany.
Śniadanie było dosyć szybko, po powrocie od lekarza przespałyśmy ponad 3 godziny. Pobudka była z gorączką, więc o jedzeniu nie było mowy. Dopiero późnym wieczorem na życzenie zrobiłam makaron spaghetti, który Iga koniec końców zjadła jako suchy makaron.
My zjedliśmy z mięskiem, które zostało z papryk ;)



SKŁADNIKI:
  •  makaron spaghetti
  • ok. 15-20 dag wołowego mięsa mielonego
  • puszka pomidorów 
  • cebula
  • czosnek
  • oregano
  • bazylia
  • mały koncentrat pomidorowy
  • sól
  • pieprz
  • odrobina cukru
  • oliwa z oliwek
Cebulę posiekać i podsmażyć na oliwie z oliwek. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, po chwili mięso. Chwilę razem smażyć. Doprawić do smaku. Dodać pomidory, koncentrat. W razie potrzeby jeszcze doprawić.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



sobota, 15 października 2016




PARÓWKOWE MUMIE


Z której strony by nie spojrzeć w kalendarz to wielkimi krokami zbliża się Halloween.
W Polsce ciągle mało popularne, w Czechach coraz bardziej świętowane. Oprócz czekoladowych Mikołajów, aniołków i diabłów ( tak, tak- te trzy figurki są w Czechach takim must have ;), są również dynie, nietoperze, pająki i wszelkiego rodzaju inne rzeczy związane ze straszeniem.
My do malowania i wycinania dyni jeszcze nie doszliśmy, ale stwierdziliśmy, że od czegoś trzeba zacząć i przez najbliższe dni będziemy starały się zrobić coś związanego z Halloween.

Pokazałam dzisiaj Idze kilka zdjęć i zapytał co chce zrobić.
Wybór padł na parówkowe mumie. Wiem, wiem.. Nie są zdrowe, nie mają jakiś wartości, ale!!!!
Ale zabawy było z nimi tyle, że Iga sama przyznała, że są super i że naprawdę świetnie się bawi.
A ile radości było jak mogła po kolei odkrawać nogi i ręce, czy też odwijać "bandaż" :)..
Mamy nadzieję, że Was również to zainspiruje!



Kochani- co do składników, to nie ma się co rozpisywać- potrzebne są parówki i ciasto francuskie.
Robicie nóżki, rączki i owijacie cienkimi paseczkami ciasta.
Dziecinnie proste, dlatego Iga była w siódmym niebie, że nie musiałam przy niej stać, tylko miała we wszystkim wolną rękę. 








Na sześć parówek, które robiliśmy, wyszło tylko pół opakowania ciasta.. Cóż..
Coś trzeba było z tym zrobić. Iga- jak każde dziecko i łasuch w jednym wymyśliła, że zrobimy oczywiście coś na słodko.
Otworzyłyśmy malinowy dżemik prosto z plantacji truskawek, malin i jeżyn ( w życiu nie jadłam pyszniejszego) i Iga sama machnęła parę ciasteczek. Nie są piękne, nie są idealne, ale dla Nas są to te najlepsze ciasteczka na świecie. 





czwartek, 13 października 2016




GULASZ Z MANGO

 

Gulasz jest jednym z dań z których słynie Czeska Republika.
Najczęściej podawany w chlebku (wiadomo- turyści uwielbiają), rzadziej z knedlikiem.
Jako, że jestem nadal bardziej z Polski niż stąd to u Nas podawany jest oczywiście z kaszą.
Zwłaszcza, że są dużo zdrowsze i wydaje mi się, że zdecydowanie bardziej pasują.
Co się kasz tyczy, to muszę nadmienić, że jeszcze 10 lat temu, żeby znaleźć np. gryczaną trzeba było dosłownie stanąć na rzęsach. Owsianych w ogóle nie mają, resztę znajdziecie na półkach w ciemnym kącie na samym dole ;)..Na szczęście jest ich coraz więcej.

Jeżeli chodzi o gulasz to robiłam go już wiele razy, przepisy się pojawiały, ale okazuje się, że moja lodówka skrywa tyle tajemnic, że i tym razem powstało zupełnie coś nieoczekiwanego..
Otóż wygrzebałam ze skrzynki w lodówce pół mango, które zostało z sushi.
Nie powiem, żebym akurat ten owoc na tyle lubiła, żeby go zjeść ot tak, więc coś musiałam z niego zrobić. Pierwszy pomysł- do gulaszu? No jasne! Najwyżej nie będzie czuć smaku...
Zepsuć raczej nie zepsuję.
Od razu przepraszam za zdjęcie- nie wygląda może jak z kolorowego czasopisma a w połączeniu z kaszą gryczaną wygląda jak jedna wielka masa, ale gwarantuje, że w smaku jest świetny.




SKŁADNIKI:
  • 30 dag wołowego mięsa
  • 1 duża marchewka
  • 1 duża pietruszka
  • 1 cebula
  • 1 ząbek czosnku
  • 1/3 czerwonej papryki
  • 1/2 mango
  • sól
  • pieprz
  • szczypta curry
  • szczypta imbiru
  • słodka papryka 
  • szczypta ostrej papryki
  • olej
Mięso pokroić w kostkę. Wrzucić do garnka z grubym dnem, podsmażyć. Dodać pokrojoną w piórka cebulę, w pół plasterki marchewki i pietruszkę. Wymieszać i jeszcze chwilkę smażyć. Dodać pokrojoną paprykę i czosnek. Cały czas podsmażać. Na koniec dodać pokrojone w kostkę mango. Doprawić. Zalać wodą i dusić ok.2 godzin.

Gulasz wyszedł idealnie gęsty a najlepsze w nim jest to, że nie był niczym zagęszczany- ani mąką, ani śmietaną.. Niczym! Mniejsze kawałki warzyw i mango rozpadło się i powstał przyjemny, kremowy sos.






wtorek, 11 października 2016



PIECZONE JABŁKA Z KASZANKĄ


Ciężko przyznać, ale dopadło mnie jesienne przesilenie.
Chyba za dużo się ostatnio działo: choroba, wylot do Werony, powrót i ciąg dalszy choroby, wyjazd Igi- nie ma jej już prawie tydzień... Do tego ta okropna pogoda- wieje, leje, zimno..brr..
Nic, tylko wskoczyć pod kocyk, zagrzebać się i nie wychodzić...

Niestety proza życia sprawia, że do kuchni tez trzeba zaglądać.
Powiem szczerze, że w takie dni lubię gotować- zwłaszcza piec w piekarniku..
Od zawsze tak miałam, że lubiłam przesiadywać w ciemnej kuchni przy kiedy w piecu piekło się np. ciasto. Mam tak do teraz- taka namiastka dzieciństwa.

Kiedyś tu już chyba pisałam, że wszyscy bardzo lubimy kaszankę- Iga swoją pierwszą zjadła jak miała 9 miesięcy. Kilka dni temu nawet mój tata zadzwonił i powiedział, że ma świeżutką ze świniobicia a mi aż ślinka pociekła..Całe szczęście, że podczas ostatniej wizyty męża w Polsce jakimś cudem wpadł na to, żeby kupić kaszankę- po naszemu krupnioka.
Dzięki temu mogłam zrobić ( po raz pierwszy) boski krupnioczek w jabłuszkach.
Dla każdego kto zacznie kręcić w tej chwili nosem- dopóki nie spróbujecie nie mówicie!!
Połączenie jest kapitalne!! Słodko-kwaśne jabłko i dobrze doprawiona kaszanka są po prostu idealne!!





SKŁADNIKI:
  • 5 średniej wielkości jabłek
  • 3 kawałki kaszanki
  • 1 średniej wielkości cebula
  • sól
  • pieprz
  • tymianek, majeranek, rozmaryn- dosłownie szczypta
  • olej
Z jabłek odciąć "czapeczki". Środek wydrążyć łyżeczką  ( na początek warto nożem, bo jednak gniazda nasienne siedzą dosyć mocno ;).  Na łyżce oleju zeszklić pokrojoną w kosteczkę cebulę, dodać pokrojoną w plastry kaszankę ( oczywiście bez osłonki ;). Doprawić do smaku solą, pieprzem i ziołami. Jeszcze ciepłą wypełniać jabłka, przykryć czapeczką. Włożyć do żaroodpornego naczynia, przykryć folią i piec ok 15 min. 180 st. Potem ściągnąć i jeszcze ok 3 min zostawić bez przykrycia.
Jabłka powinny być miękkie, ale nie rozpadające się, bo wtedy na talerzu będziecie mieli jedną breję.




poniedziałek, 3 października 2016



CIASTO KINDER COUNTRY

SUSHI 

SAŁATKA "DAJ CO MASZ" ;)


Mimo tego, że mam w domu dwóch łasuchów, to jednak jeżeli chodzi o pieczenie ciast to ciężko mnie zaciągnąć ;)... Oczywiście, jeżeli jest okazja to upiekę, ale jakoś generalnie mnie to nie rajcuje.
Zwłaszcza,że moja rodzinka gustuje raczej w czekoladach i wszelkiego rodzaju  słodkościach, które rozpuszczają się w ustach ;)
Tym bardziej pocieszyło mnie, że jest takie ciasto, którego nie trzeba piec, składa się aż z 4 czekolad ( ło matko!) i generalnie jest mega kaloryczne i tłuste.
ALE- jak to powiedział mój mąż- dobre ciasto musi mieć kalorie i musi być tłuste, bo przecież nie będzie jadł jakiś wege czy raw co bardziej przypominają karton niż ciasto ;)
Generalnie o cieście pierwszy raz usłyszałam na pewnej grupie zajmującej się gotowaniem do której przynależę. Zrobiły go już chyba wszystkie dziewczyny a ja oczywiście na końcu.

Powiem szczerze- jest to ciasto, które na pewno zrobię na urodziny Igi, bo raz- jest słodkie, dwa- jest pyszne a trzy- robi się go w ok. 30 min ( nie wliczając czasu na wychłodzenie w lodówce).



SKŁADNIKI:
  • ok 30 dag jasnych herbatników ( mi wyszła jedna paczka 20 dag i ok 1/3 drugiej takiej samej paczki)
  • 2 czekolady białe
  • 2 czekolady mleczne
  • 400 ml śmietanki 30%
  • opakowanie (25 dag) serka mascarpone
  • ok. 4 szklanki płatków śniadaniowych Kellogg's ( ja użyłam Puffinki z Biedry- wychodzi to samo w smaku a cena duużo niższa ;)
Od razu mówię, że do teraz nie wiem ile średnicy ma moja forma, więc proporcje mogą być inne.
Dno formy wykładamy papierem do pieczenia. Układamy jeden obok drugiego herbatniki. W dużej misce ubijamy na sztywno śmietankę, dodajemy serek mascarpone. Białą czekoladę rozpuszczamy w łaźni wodnej i po lekkim wystudzeniu wlewamy do masy z serka. Wmieszać ok. 3 szklanek płatków. Wylać na herbatniki, wyrównać, przykryć następną warstwą herbatników. Mleczną czekoladę połamać, również rozpuścić w łaźni wodnej. W misce ubić drugą śmietankę i dolać do niej czekoladę. Wymieszać, wylać na ciasto, posypać resztą płatków. Włożyć do lodówki i chłodzić ok 2-3 godziny.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak wiecie sushi jest moją, a w zasadzie Naszą rodzinną miłością i nie ma miesiąca, żeby choć raz go nie zrobić. Tym razem też zrobiliśmy- a jak :)
Powiem tylko, że pierwszy raz robiłam z mango i były fenomenalne! Jak za mango nie przepadam szczególnie to w sushi idealnie dopełniało smaku. 
Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że na pewno to nie jest ostatni raz.



 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A na koniec misz- masz jaki mi wyszedł z dzisiejszego czyszczenia lodówki.
Tuńczyk, marchewka, mango i paluszki krabowe po sushi, brokuł od wczorajszej kolacji..do tego krewetki, które czekały w zamrażalniku. 
Pomysłów jak zwykle było kilka.. Ugotowałam już nawet jajka, żeby zrobić coś w rodzaju pasty z paluszkami krabowymi, albo jakąś sałatkę ze wszystkim..
Koniec końców sięgnęłam po makaron ryżowy i zrobiłam po prostu danie na ciepło... tez ze wszystkim.
Wyszło- świetne. Tak świetne, że Iga po zjedzeniu na kolację 2 jajek zjadła jeszcze sporą porcję makaronu.



SKŁADNIKI:
  • szeroki makaron ryżowy
  • garść krewetek
  • kilka różyczek brokuła
  • 4-5 paluszków krabowych
  • mały kawałek tuńczyka ( u nas to było ok. 3 cm x 8 cm)
  • kawałek marchewki
  • kawałek mango
  • zielona cebulka
  • sól
  • pieprz cytrynowy
  • oliwa czosnkowa
Na oliwie podsmażyć krewetki, tuńczyka, marchewkę i mango ( pokrojone w drobną kostkę), paluszki krabowe. Posolić i popieprzyć do smaku. Makaron ugotować w osolonej wodzie. Dodać do ryby i krewetek. brokuł był wcześniej ugotowany, więc tylko go dorzuciłam na patelnię, dodałam ugotowany makaron, jeszcze chwilę podsmażyłam i gotowe.