ZUPA KREM Z PORÓW
DOMOWE BOUNTY
NALEŚNIKOWE POTWORY
CIASTO JABŁKOWE
MAKARON Z PIECZARKAMI
JEDNOGARNKOWA SOCZEWICA
ROLADKA WIEPRZOWA Z BROKUŁAMI
Już pewnie nie raz się chwaliłam swoją córeczką, że od zawsze pięknie wszystko je.
Obojętnie co by to nie było, jak wyglądało i jak pachniało to Nasze dziecko ZAWSZE próbuje- taką mamy umowę i już. Generalnie większość dzieci na widok zielonego czegoś na talerzu od razu mówi blee.., nie chce, fuj. Iga zawsze zjada wszystko ze smakiem .
Oczywiście jestem z tego powodu niezmiernie dumna, bo jak wiadomo- niejadków nigdy nie brakowało i nie brakuje ;).
W ostatnim wpisie pisałam o nowej miłości Igi do pomidorówki, co nie zmienia jednak faktu, że wszyscy kochamy zupy- jakie by nie były.
A ostatnio była porowa.
- 1 por
- 3 ziemniaki
- 2 ząbki czosnku
- 1 liść laurowy
- kilka ziarenek pieprzu
- kilka ziarenek ziela angielskiego
- sól
- pieprz
- śmietana 12%
- gałązka lubczyku
- masło
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kiedyś od kogoś usłyszałam, że nie można ufać ludziom, którzy nie lubią słodkiego.
I coś w tym jest, bo kilka takich osób poznałam. I choć doszło to do mnie dopiero po jakimś czasie, to one faktycznie nie lubiły słodyczy!
My uwielbiamy! Zwłaszcza te, które robimy samodzielnie, bo nie ma nic nad własnoręcznie zrobione słodkości.
Tym razem postanowiłyśmy zrobić domowe bounty. Przepisów na internecie jest mnóstwo, ja jednak wybrałam ten w którym jest najmniej składników i wydawało mi się- najmniej pracy ;)
Tak oto powstały domowe batoniki bounty!
SKŁADNIKI:
- puszka mleka kondensowanego
- kokos- dużo ( ja kupiłam 0,5 kg i w zasadzie zużyłam prawe połowę )
- gorzka czekolada
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem jak u Was, ale w Naszym domu na hasło: NALEŚNIKI wszystkim cieknie ślinka!!
Oczywiście czasami takie zwykłe naleśniki już nie robią takiego wrażenia, więc czasami trzeba pokombinować, żeby znowu usłyszeć WOW!
Jak wiecie mam trochę barwników spożywczych, więc tym razem postanowiłam trochę "ubarwić" nasze ciasto :).
Iga wybrała kolor różowy ( co za zaskoczenie) i zielony a ja postanowiłam, że nie będą to zwykłe placki a naleśniko- potwory a mackami, więc starałam się w miarę nierówno rozlewać to ciasto.
Iga wybrała kolor różowy ( co za zaskoczenie) i zielony a ja postanowiłam, że nie będą to zwykłe placki a naleśniko- potwory a mackami, więc starałam się w miarę nierówno rozlewać to ciasto.
Jako nadzienie wybrałyśmy dżem malinowy i masło orzechowe, a raczej arachidowe. Kiedyś takie połączenie kojarzyło mi się tylko z amerykańskimi filmami, gdzie dzieciaki jako drugie śniadanie dostawały najczęściej kanapkę z dżemem i masłem orzechowym.
Powiem jedno- połączenie jak dla mnie idealne- słodki dżem i lekko słone masło! PYCHA.
Przepisu na naleśniki nie piszę, bo każdy chyba zna. A do tych naszych wystarczy kilka kropel barwnika ;)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zostając ciągle przy raczej słodkim niż słonym- ciasto. Pyszne, pachnące... domowe :)
Takie jakie kochamy.
Ale przyznaję się bez bicia- robiłam na oko- serio. No dobra.. może nie na oko, ale na czuja ;)
SKŁADNIKI:
- 4 jajka
- 2 szklanki mąki
- 1,5 szklanki cukru
- kostka masła
- 1 proszek do pieczenia
- 4-5 jabłek
- mleko
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180 st i pieczemy ok. 40 min. Oczywiście sprawdzamy patyczkiem. Wydaje mi się, że może to być krócej, bo szczerze powiedziawszy- ja nie sprawdzałam, tylko wyłączyłam piec i wyszłam z domu jak widziałam, że ciasto jest dosyć ciemne na górze ;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z mojej niedawnej wycieczki do Włoch przywiozłam makaron.
W końcu nadeszła chwila, żeby zrobić z niego pyszny obiad.
Jak wiadomo- do dobrego makaronu nie trzeba wiele, a ja akurat to niewiele miałam w domu ;)
Od razu mówię- wygląda jak wygląda, ale smak jest BOSKI!!
SKŁADNIKI:
- makaron
- 1 cukinia
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- 10 dag dobrej szynki
- 25 dag pieczarek
- śmietana 12%
- oliwa z oliwek
- sól
- pieprz
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wczoraj wieczorem zabrałam się za przegląd szafek. Okazało się, że mam zieloną i czerwoną soczewicę już jakiś czas temu otwarta i czekającą na jej zrobienie.
po całym dniu spędzonym na robieniu "czegoś", człowiek nie ma już siły stać przy garach i robić nie wiadomo co, ale jeżeli można coś zrobić w zasadzie w jednym garnku to w sumie ciepła kolacja nie jest złym pomysłem.
SKŁADNIKI:
- szklanka zielonej soczewicy
- ok szklanki czerwonej soczewicy ( tak myślę, bo wsypałam po prostu resztę)
- 1 cebula
- pół czerwonej papryki
- pół żółtej papryki
- ok 1 cm plasterek słoniny wędzonej
- 2 kiełbasy pikantne typu cabaj
- sól
- pieprz
- opcjonalnie brokuł
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj mieliśmy gości!!
A jak są goście to i obiad musi być "wystarany"
I choć najpierw miał być porządny schabowy to skończyło się na roladkach, bo ja, jako prawdziwa pani domu nie miałam ani grama bułki tartej ;)
Koniec końców roladki wyszły pyszne, choć trochę suche, bo raz, że ze schabu, dwa- trochę za długo zostały przytrzymane w piecu. Do tego domowe buraczki, fasolka, kasza albo puree ziemniaczane i obiadem prawie, że niedzielny wyszedł.
Niestety gapa ze mnie i nie zrobiłam zdjęcia w przekroju... A szkoda, bo wyglądała naprawdę fajnie.
SKŁADNIKI:
- 4 plastry schabu
- 4 plasterki szynki szwarcwaldzkiej
- 4 paseczki papryki czerwonej
- 4 paseczki papryki żółtej
- brokuł
- mleko
- serek typu almette
- sól
- pieprz
- słodka papryka
- słoninka wędzona
- smalec
Pewnie się dziwicie, że napisałam i słoninę i smalec, ale to dlatego, że słonkę robiłam do fasolki i po prostu nie odlałam całego tłuszczyku a do niego dodałam trochę domowego smalczyku. Oprószyć solą, pieprzem,słodką papryką. Podsmażyć na złoty kolor ze wszystkich stron. Przełożyć do naczynia żaroodpornego, podlać odrobiną wody, przykryć folią i piec ok 40 min w temp. 190 st na termoobiegu ( od czasu do czasu popatrzeć, czy nie trzeba dolać wody).
IGA testuje nowe urządzenia ;)